Witajcie, witajcie! :)
Dawno nie pisałam jakiegoś imagina, więc macie tutaj takiego krótkiego na jeden rzut, wena nie odmawiała posłuszeństwa :>
Mam nadzieję, że się spodoba :')
Będąc sama w domu, samiutka jak palec zdecydowałam zadzwonić do Louisa . Oczywiście jak zwykle, nie odbierał. Poirytowana rzuciłam telefon na łóżko, trzeci raz słysząc sekretarkę głosową mojego chłopaka.
Na białą koszulkę zarzuciłam sweterek w paski, zawiesiłam na ramieniu małą torebeczkę i wyszłam.
Spacerkiem pokierowałam się w stronę centrum.
Miałam ochotę odciąć się od gwaru, więc poszłam do mojej ulubionej, cichej kawiarenki.
Usiadłam przy stoliku i u dobrze znanej mi kelnerki zamówiłam małą kawę. Spoglądając na deszcz za szybą, który właśnie zaczął padać, sączyłam powoli ciepły napój. Siedziałam tak krótką chwilę, gdy zauważyłam parę zmierzającą w stronę lokalu. Te same buty, kurtka, twarz...
Krew odpłynęła mi z mózgu. Czułam, że zaraz zemdleję.
Zawsze byłam utwierdzona w wierze, że on jest wobec mnie fair i nigdy tego mi nie zrobi. Jednak myliłam się. Uśmiechnięty Louis wszedł do kawiarni razem z jakąś dziewczyną, gdy mnie zauważył. Nasze spojrzenia spotkały się w tym samym momencie. Chłopak stanął jak wryty w progu. Wysłałam mu spojrzenie pełne bólu i nienawiści. Oczy me wypełniły się łzami. Trzęsącymi się dłońmi odłożyłam wpół pełną filiżankę i wstałam od stołu. Przeszłam obok nich, szturchając mocno szczególnie Louisa . Nie zatrzymując już łez, wybiegłam z kawiarni nie zważając na ulewę.
Dawno nie pisałam jakiegoś imagina, więc macie tutaj takiego krótkiego na jeden rzut, wena nie odmawiała posłuszeństwa :>
Mam nadzieję, że się spodoba :')
~Kremik :3
Na białą koszulkę zarzuciłam sweterek w paski, zawiesiłam na ramieniu małą torebeczkę i wyszłam.
Spacerkiem pokierowałam się w stronę centrum.
Miałam ochotę odciąć się od gwaru, więc poszłam do mojej ulubionej, cichej kawiarenki.
Usiadłam przy stoliku i u dobrze znanej mi kelnerki zamówiłam małą kawę. Spoglądając na deszcz za szybą, który właśnie zaczął padać, sączyłam powoli ciepły napój. Siedziałam tak krótką chwilę, gdy zauważyłam parę zmierzającą w stronę lokalu. Te same buty, kurtka, twarz...
Krew odpłynęła mi z mózgu. Czułam, że zaraz zemdleję.
Zawsze byłam utwierdzona w wierze, że on jest wobec mnie fair i nigdy tego mi nie zrobi. Jednak myliłam się. Uśmiechnięty Louis wszedł do kawiarni razem z jakąś dziewczyną, gdy mnie zauważył. Nasze spojrzenia spotkały się w tym samym momencie. Chłopak stanął jak wryty w progu. Wysłałam mu spojrzenie pełne bólu i nienawiści. Oczy me wypełniły się łzami. Trzęsącymi się dłońmi odłożyłam wpół pełną filiżankę i wstałam od stołu. Przeszłam obok nich, szturchając mocno szczególnie Louisa . Nie zatrzymując już łez, wybiegłam z kawiarni nie zważając na ulewę.
*Kilka godzin później*
Od kilku minut ktoś pukał do drzwi. Ignorowałam to, ale z sekundy na sekundę stawało się to co raz bardziej irytujące. Zatkałam uszy i poczułam piekące łzy pod powiekami. Spojrzałam na telefon.
"Otwórz"
Zeszłam na dół.
Nie otarłam mokrych policzków, niech Louis zobaczy mnie w takim stanie.
Przekręciłam klucz w zamku i uchyliłam drzwi.
- Czego? - rzekłam nader spokojnie.
- Cześć...to nie było i nie jest tak jak myślisz... - zaczął chłopak.
- Jasne. Oczywiście. Coś jeszcze? - przerwałam mu obojętnym tonem.
- Ale... - chłopak próbował dalej.
- Wyjaśnijmy coś sobie. - znowu się mu wcięłam w pół zdania, ale zasługiwał na to - Nie jestem idiotką, znam prawdę. Zamiast po tym co zrobiłeś po prostu przeprosić i zniknąć z mojego życia ty przychodzisz tu i robisz z siebie kretyna. Kogo chcesz oszukać? Mnie czy siebie?
Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Spotykasz się z tą dziewczyną. To nie jej wina i do niej wcale nie żywię urazy. Życzę wam jak najlepiej, ale to ty zachowałeś się jak ostatni dupek. Myślałeś, że to nie wyjdzie na jaw? - spojrzałam na niego gniewnym i zarazem pełnym politowania wzrokiem.
- To nie tak... - Podniósł głos. Dopiero teraz dostrzegłam jak debilnie wygląda jego zmieszana i wściekła buźka.
- Prawda boli, co? - spytałam dobitnie. - A to - wskazałam na kwiaty w jego dłoni - dla kogo?
- Dla ciebie...? - powiedział, spoglądając na mnie urażony i jednocześnie poirytowany.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się słodko. Pochwyciłam bukiet w dłoń i rzuciłam go pod moje stopy. Rozdeptałam roślinki kapciowymi obcasikami - Śliczne.
Z tej czynności zaczerpnęłam dziką, złą radość.
Spojrzałam mu w oczy i coś we mnie pękło. Osunęłam się na posadzkę, opierając się o drzwi. Nie panowałam nad łzami. Obecność Louisa nie miała dla mnie znaczenia.
Schowałam twarz w dłoniach.
- Nie płacz... - usłyszałam jego głos, a potem poczułam, jak podnosi mnie i bierze w swoje ramiona.
Odruchowo wtuliłam się w tak dobrze znany mi tors, ale szybko odetchnęłam go od siebie.
- Zostaw mnie. - warknęłam, ale on trzymał mnie w uścisku tak, że nie mogłam się ruszyć.
- Daj mi to wytłumaczyć! - podniósł głos
Zamknęłam oczy i dalej łkałam, nie opierając się już jego ruchom.
- Ta dziewczyna to moja kuzynka. Przyjechała dziś po południu, sam nie wiedziałem, że mnie odwiedzi. Była tu przelotem więc zadzwoniła do mnie czy byśmy się nie spotkali. Zgodziłem się, w końcu nie widzieliśmy się kilka lat. Chciałem zabrać ją w jakieś fajne miejsce. Przypomniałem sobie o tej kawiarni. Pamiętałem, że ją uwielbiasz więc tam poszliśmy. Spotaliśmy tam właśnie ciebie, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, ty uciekłaś. Powiedziałem kuzynce, że jesteś moją dziewczyną. Od razu domyśliła się, że wzięłaś ją za pierwsza lepszą dziwkę a mnie za oszusta i świnię. Nie chciała, żeby przez nią nasz związek upadł, więc przeprosiła mnie i pojechała. Ja wróciłem do domu. A potem przyjechałem tutaj. - zakończył swe wyjaśnienie.
Wszystko zrozumiałam.
Podniosłam na niego zaszklone oczy.
- Nigdy czegoś takiego bym ci nie zrobił...- powiedział cicho, przyciągając mnie ponownie do siebie.
Wtuliłam się w jego pierś.
- Ufasz mi? - spytał szeptem.
- Ufam. Najbardziej na świecie. - odrzekłam ledwo słyszalnie. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
Objęłam jego szyję, a on przytulił mnie mocniej.
Nasze usta złączyły się w długim, czułym pocałunku.
Koniec♥
"Otwórz"
Zeszłam na dół.
Nie otarłam mokrych policzków, niech Louis zobaczy mnie w takim stanie.
Przekręciłam klucz w zamku i uchyliłam drzwi.
- Czego? - rzekłam nader spokojnie.
- Cześć...to nie było i nie jest tak jak myślisz... - zaczął chłopak.
- Jasne. Oczywiście. Coś jeszcze? - przerwałam mu obojętnym tonem.
- Ale... - chłopak próbował dalej.
- Wyjaśnijmy coś sobie. - znowu się mu wcięłam w pół zdania, ale zasługiwał na to - Nie jestem idiotką, znam prawdę. Zamiast po tym co zrobiłeś po prostu przeprosić i zniknąć z mojego życia ty przychodzisz tu i robisz z siebie kretyna. Kogo chcesz oszukać? Mnie czy siebie?
Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Spotykasz się z tą dziewczyną. To nie jej wina i do niej wcale nie żywię urazy. Życzę wam jak najlepiej, ale to ty zachowałeś się jak ostatni dupek. Myślałeś, że to nie wyjdzie na jaw? - spojrzałam na niego gniewnym i zarazem pełnym politowania wzrokiem.
- To nie tak... - Podniósł głos. Dopiero teraz dostrzegłam jak debilnie wygląda jego zmieszana i wściekła buźka.
- Prawda boli, co? - spytałam dobitnie. - A to - wskazałam na kwiaty w jego dłoni - dla kogo?
- Dla ciebie...? - powiedział, spoglądając na mnie urażony i jednocześnie poirytowany.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się słodko. Pochwyciłam bukiet w dłoń i rzuciłam go pod moje stopy. Rozdeptałam roślinki kapciowymi obcasikami - Śliczne.
Z tej czynności zaczerpnęłam dziką, złą radość.
Spojrzałam mu w oczy i coś we mnie pękło. Osunęłam się na posadzkę, opierając się o drzwi. Nie panowałam nad łzami. Obecność Louisa nie miała dla mnie znaczenia.
Schowałam twarz w dłoniach.
- Nie płacz... - usłyszałam jego głos, a potem poczułam, jak podnosi mnie i bierze w swoje ramiona.
Odruchowo wtuliłam się w tak dobrze znany mi tors, ale szybko odetchnęłam go od siebie.
- Zostaw mnie. - warknęłam, ale on trzymał mnie w uścisku tak, że nie mogłam się ruszyć.
- Daj mi to wytłumaczyć! - podniósł głos
Zamknęłam oczy i dalej łkałam, nie opierając się już jego ruchom.
- Ta dziewczyna to moja kuzynka. Przyjechała dziś po południu, sam nie wiedziałem, że mnie odwiedzi. Była tu przelotem więc zadzwoniła do mnie czy byśmy się nie spotkali. Zgodziłem się, w końcu nie widzieliśmy się kilka lat. Chciałem zabrać ją w jakieś fajne miejsce. Przypomniałem sobie o tej kawiarni. Pamiętałem, że ją uwielbiasz więc tam poszliśmy. Spotaliśmy tam właśnie ciebie, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, ty uciekłaś. Powiedziałem kuzynce, że jesteś moją dziewczyną. Od razu domyśliła się, że wzięłaś ją za pierwsza lepszą dziwkę a mnie za oszusta i świnię. Nie chciała, żeby przez nią nasz związek upadł, więc przeprosiła mnie i pojechała. Ja wróciłem do domu. A potem przyjechałem tutaj. - zakończył swe wyjaśnienie.
Wszystko zrozumiałam.
Podniosłam na niego zaszklone oczy.
- Nigdy czegoś takiego bym ci nie zrobił...- powiedział cicho, przyciągając mnie ponownie do siebie.
Wtuliłam się w jego pierś.
- Ufasz mi? - spytał szeptem.
- Ufam. Najbardziej na świecie. - odrzekłam ledwo słyszalnie. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
Objęłam jego szyję, a on przytulił mnie mocniej.
Nasze usta złączyły się w długim, czułym pocałunku.
Koniec♥