niedziela, 1 czerwca 2014

#1 Louis

Witajcie, witajcie! :)
Dawno nie pisałam jakiegoś imagina, więc macie tutaj takiego krótkiego na jeden rzut, wena nie odmawiała posłuszeństwa :>
Mam nadzieję, że się spodoba :')
~Kremik :3

Będąc sama w domu, samiutka jak palec zdecydowałam zadzwonić do Louisa . Oczywiście jak zwykle, nie odbierał. Poirytowana rzuciłam telefon na łóżko, trzeci raz słysząc sekretarkę głosową mojego chłopaka.
Na białą koszulkę zarzuciłam sweterek w paski, zawiesiłam na ramieniu małą torebeczkę i wyszłam.
Spacerkiem pokierowałam się w stronę centrum.
Miałam ochotę odciąć się od gwaru, więc poszłam do mojej ulubionej, cichej kawiarenki.
Usiadłam przy stoliku i u dobrze znanej mi kelnerki zamówiłam małą kawę. Spoglądając na deszcz za szybą, który właśnie zaczął padać, sączyłam powoli ciepły napój. Siedziałam tak krótką chwilę, gdy zauważyłam parę zmierzającą w stronę lokalu. Te same buty, kurtka, twarz...
Krew odpłynęła mi z mózgu. Czułam, że zaraz zemdleję.
Zawsze byłam utwierdzona w wierze, że on jest wobec mnie fair i nigdy tego mi nie zrobi. Jednak myliłam się. Uśmiechnięty Louis wszedł do kawiarni razem z jakąś dziewczyną, gdy mnie zauważył. Nasze spojrzenia spotkały się w tym samym momencie. Chłopak stanął jak wryty w progu. Wysłałam mu spojrzenie pełne bólu i nienawiści. Oczy me wypełniły się łzami. Trzęsącymi się dłońmi odłożyłam wpół pełną filiżankę i wstałam od stołu. Przeszłam obok nich, szturchając mocno szczególnie Louisa . Nie zatrzymując już łez, wybiegłam z kawiarni nie zważając na ulewę.
*Kilka godzin później*
Od kilku minut ktoś pukał do drzwi. Ignorowałam to, ale z sekundy na sekundę stawało się to co raz bardziej irytujące. Zatkałam uszy i poczułam piekące łzy pod powiekami. Spojrzałam na telefon.
"Otwórz"
Zeszłam na dół.
Nie otarłam mokrych policzków, niech Louis zobaczy mnie w takim stanie.
Przekręciłam klucz w zamku i uchyliłam drzwi.
- Czego? - rzekłam nader spokojnie.
- Cześć...to nie było i nie jest tak jak myślisz... - zaczął chłopak.
- Jasne. Oczywiście. Coś jeszcze? - przerwałam mu obojętnym tonem.
- Ale... - chłopak próbował dalej.
- Wyjaśnijmy coś sobie. - znowu się mu wcięłam w pół zdania, ale zasługiwał na to - Nie jestem idiotką, znam prawdę. Zamiast po tym co zrobiłeś po prostu przeprosić i zniknąć z mojego życia ty przychodzisz tu i robisz z siebie kretyna. Kogo chcesz oszukać? Mnie czy siebie? 
Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Spotykasz się z tą dziewczyną. To nie jej wina i do niej wcale nie żywię urazy. Życzę wam jak najlepiej, ale to ty zachowałeś się jak ostatni dupek. Myślałeś, że to nie wyjdzie na jaw? - spojrzałam na niego gniewnym i zarazem pełnym politowania wzrokiem.
- To nie tak... - Podniósł głos. Dopiero teraz dostrzegłam jak debilnie wygląda jego zmieszana i wściekła buźka.
- Prawda boli, co? - spytałam dobitnie. - A to - wskazałam na kwiaty w jego dłoni - dla kogo?
- Dla ciebie...? - powiedział, spoglądając na mnie urażony i jednocześnie poirytowany.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się słodko. Pochwyciłam bukiet w dłoń i rzuciłam go pod moje stopy. Rozdeptałam roślinki kapciowymi obcasikami - Śliczne.
Z tej czynności zaczerpnęłam dziką, złą radość.
Spojrzałam mu w oczy i coś we mnie pękło. Osunęłam się na posadzkę, opierając się o drzwi. Nie panowałam nad łzami. Obecność Louisa nie miała dla mnie znaczenia.
Schowałam twarz w dłoniach.
- Nie płacz... - usłyszałam jego głos, a potem poczułam, jak podnosi mnie i bierze w swoje ramiona.
Odruchowo wtuliłam się w tak dobrze znany mi tors, ale szybko odetchnęłam go od siebie.
- Zostaw mnie. - warknęłam, ale on trzymał mnie w uścisku tak, że nie mogłam się ruszyć.
- Daj mi to wytłumaczyć! - podniósł głos
Zamknęłam oczy i dalej łkałam, nie opierając się już jego ruchom.
- Ta dziewczyna to moja kuzynka. Przyjechała dziś po południu, sam  nie wiedziałem, że mnie odwiedzi. Była tu przelotem więc zadzwoniła do mnie czy byśmy się nie spotkali. Zgodziłem się, w końcu nie widzieliśmy się kilka lat. Chciałem zabrać ją w jakieś fajne miejsce. Przypomniałem sobie o tej kawiarni. Pamiętałem, że ją uwielbiasz więc tam poszliśmy. Spotaliśmy tam właśnie ciebie, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, ty uciekłaś. Powiedziałem kuzynce, że jesteś moją dziewczyną. Od razu domyśliła się, że wzięłaś ją za pierwsza lepszą dziwkę a mnie za oszusta i świnię. Nie chciała, żeby przez nią nasz związek upadł, więc przeprosiła mnie i pojechała. Ja wróciłem do domu. A potem przyjechałem tutaj. - zakończył swe wyjaśnienie.
Wszystko zrozumiałam.
Podniosłam na niego zaszklone oczy.
- Nigdy czegoś takiego bym ci nie zrobił...- powiedział cicho, przyciągając mnie ponownie do siebie.
Wtuliłam się w jego pierś.
- Ufasz mi? - spytał szeptem.
- Ufam. Najbardziej na świecie. - odrzekłam ledwo słyszalnie. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
Objęłam jego szyję, a on przytulił mnie mocniej.
Nasze usta złączyły się w długim, czułym pocałunku.

Koniec♥

niedziela, 20 kwietnia 2014

Imagin Kremika - part tu

Macie mudżiny drugą część imaginka :3 Wybaczcie, wena się kończy, pracuję na resztkach :/

*Oczami [T.I.]*
Stałam w łazience i przyglądałam się własnemu odbiciu. Długie, falowane blond włosy, oczy niebieskie, opalona cera. Co ja sobie mam? Wykonałam szybki makijaż i ubrałam co wpadło mi ręce. Włosy rozpuściłam i wyszłam przed dom. Czekałam kilka minut, zanim czarny samochód podjechał pod mój dom. Z okna wychylił się brunet, szeroko się uśmiechając.
Pomachałam mu, okrążyłam auto i wsiadłam z drugiej strony, obok niego.
- Hej. Gdzie chcesz mnie zabrać? – powiedziałam z uśmiechem
- A to już niespodzianka. – spojrzał na mnie również z uśmiechem i ruszył.
Jechaliśmy chwilę w ciszy, aż w końcu chłopak włączył radio.
- A ty, gdzie zamieszkujesz? – spytałam ni z tego, ni z owego
- Ja? – wydawał się być wyrwany z myśli – Ja… z chłopakami w apartamencie, niedaleko centrum.
- Wpadnę do ciebie, jeśli tylko pozwolisz! – zaśmiałam się
- Zawsze. – zielone oczy Harry’ego zamigotały.
Spojrzałam za szybę i spostrzegłam czarne chmury, gromadzące się na horyzoncie.  Wiatr wzmógł się.
- Nie zapowiada się zbyt piękna pogoda – skrzywiłam się
- Zaraz się rozchmurzy – rzucił od niechcenia.
Wjechaliśmy w pole, droga była niemal pusta. Stopniowo szare kłęby zakrywały niebo i zaczęło kropić, aż rozpadało się na dobre. Niebo przeszyła pierwsza błyskawica, a drzewa poczęły się uginać pod naporem szalejącego wiatru. Liście i śmieci latały w powietrzu. Rosnąca na sile ściana deszczu uniemożliwiała dobre widzenie przez szybę, ale zdołałam ujrzeć ułamane konary i gałązki leżące już na drodze. Kolejny huk grzmotu przeszył przestrzeń, gdy na drogę tuż przed nami spadł wielki konar. Wrzasnęłam przeraźliwie, a Harry drastycznie zahamował.
- Zabierajmy się stąd! – powiedziałam zestresowana i przestraszona zarazem
- Niedaleko jest stacja benzynowa,  jazda w tych warunkach nie jest zbyt bezpieczna – powiedział chłopak i szybko zawrócił. Jechaliśmy dłuższą chwilkę, aż podjechaliśmy pod stację. Na parkingu stało pełno tirów i samochodów, pewnie większość drogowców z tych okolic postanowiło się tu schronić na czas nawałnicy.
Harry zaparkował w wolnym miejscu na krawężniku.
- Jak wysiądziemy? – roześmiałam się
- Jakoś – rzekł rozbawiony – raz…
- Dwa…
- Trzy! – krzyknął i w tym samym momencie wyskoczyliśmy z auta. Szybko pobiegliśmy do drzwi baru i wpadliśmy tam jak poparzeni ze śmiechem. Kilka sekund na deszczu wystarczyło, żebyśmy byli cali mokrzy.
Przeczesałam dłonią mokre włosy i wytężyłam wzrok w poszukiwaniu wolnych miejsc. Jednak w tłumie było to dość trudne. Ludzie tłoczyli się dosłownie wszędzie, ale kelnerki nie narzekały. Wyglądało na to, że ta obskurna knajpa miała wielką okazję na zarobienie sporej sumki, co pewnie zdarzało się rzadko. Nic dziwnego, lokal był lekko zaciemniony, w powietrzu unosił się swąd spalonego oleju i kiełbasy, a zaduch był okropny.
Na końcu sali, pod dużym oknem zauważyłam wolny stolik.
- Chodź… - pociągnęłam chłopaka za rękę i przeciskając się w wąskim przejściu między krzesłami, dotarliśmy do stołu.
- Przepraszam, to nie miało tak wyglądać … - usiadł i powiedział wyraźnie zawiedziony i speszony.
- Nie szkodzi  - uśmiechnęłam się pocieszająco – może jesteśmy skazani na co najmniej godzinne siedzenie w tym dość nieprzyjemnym miejscu, ale ważne, że jesteśmy razem, nie?
- Tak, masz racje… - uśmiechnął się słabo – wiesz… pójdę obczaić, co jest do jedzenia. Napijesz się kawy?
- Wolałabym herbatę – odparłam – kawy nie piję.
- A lubisz szarlotkę? – spytał
- Nawet bardzo – zaśmiałam się
- To idę… - westchnął chłopak i zniknął w tłumie
Spoglądnęłam za szybę, nawałnica rozpętała się na dobre. Westchnęłam i zwróciłam wzrok w stronę kasy. Odgarnęłam  włosy z czoła.
Do stolika podszedł jakiś grubas, chyba napity.
- W…wwolne? – wybełkotał, wskazując na krzesło naprzeciwko mnie.
- Nie – odparłam zimno i z odrazą zmierzyłam go wzrokiem. Zatoczył się i odszedł w tłum.
Nadszedł Harry z tacką i usiadł przy stole. Podsunął mi kubek z wrzątkiem i talerzyk z szarlotką. Sam pochwycił kubek z kawą.
- Co za dziura… - powiedział z lekką irytacją w głosie – nie ma tu nawet gorącej czekolady…
- A właśnie, dzięki… - objęłam dłońmi ciepły kubek  - a ty? Nie jesz szarlotki?
- Był ostatni kawałek, jest twój, ja nie muszę. – uśmiechnął się do mnie
- Owszem, musisz – ukroiłam kawałek ciasta i podałam mu na widelcu. Chłopak mimowolnie otworzył usta i pochwycił szarlotkę. Roześmialiśmy się razem.

Nowy wygląd

Wreszcie znalazłam chwilkę czasu i zmieniłam wygląd bloga. Mam ogromną nadzieję, że się wam podoba, chociaż przyznam, że za dużo się nad nim nie napracowałam ;>
~Kremik

Życzenia Wielkanocne!

Cześć kochani!
Ja już po śniadanku i chciałam wam złożyć życzenia... takie spóźnione, no ale cóż.
No więc wesołego Alleluja, smacznego jajka, mokrego dyngusa, wspaniałych chwil spędzonych z rodziną i wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Wielkanocnych! C:
Życzy wam Kremik :>

A tu na dole macie taki mały, zrobiony na szybko obrazeczek by ja :3


wtorek, 8 kwietnia 2014

Pierwszy Imagin Kremika

Hejka kochani!
Ostatnio zostałam wciągnięta do pisania imaginów. Tak, tak, o 1D. Szczerze mówiąc za bardzo ich nie lubię, lecz również nic do nich nie mam. W opowiadaniu używam chyba tylko wyłącznie ich imion, nic poważniejszego ;>
Chcecie przeczytać mojego imagina? Nie? To pech, a jak tak to tutaj oto poniżej jest on udostępniony, że tak powiem. Druga część w remoncie c; Mam nadzieję, że się spodoba, a jak!
~Kremik

_________________________________________________________________________________
*Oczami [T.I.]*
Spojrzałam na zegarek. Jeszcze dziesięć minut do wyjścia. Wrzuciłam do torebki klucze i popędziłam do łazienki, żeby poprawić makijaż. Zegar wybił dwudziestą, a ja właśnie schodziłam po schodach. Żałowałam jedynie tego, że Melissa nie jedzie ze mną na ten koncert. Przekręciłam kluczyki w stacyjce i ruszyłam uliczką, wyjeżdżając na autostradę. Byłam cała podekscytowana, cieszyłam się jak nigdy dotąd. Zadzwonił mój telefon, zaczęłam gorączkowo go szukać w torbie, jednocześnie unikając stłuczki ze srebrnym mercedesem jadącym z naprzeciwka.
- Cholera… - syknęłam. Z triumfem wydobyłam urządzenie z torby i przyłożyłam do ucha – Halo? – w słuchawce usłyszałam głos Melissy – Tak… Tak, właśnie jadę na koncert… No jasne, że zrobię zdjęcia!... No… Na razie!
Rzuciłam komórkę na siedzenie obok i dodałam gazu.
~40 minut później~
Stałam na Placu przy Big Benie. Wokół mnie wszędzie tłum, chaos i harmider. Głośna muzyka, dudnienie ogromnych  głośników na  scenie – czyli mój świat – fanki One Direction.
Z uśmiechem na twarzy podeszłam do mięśniaków sprawdzających bilety.
- Przykro mi panienko, już nie wpuszczamy – powiedział jeden z nich i zagrodził mi drogę.
- Cco? – oniemiałam – przecież…
- Minęła 21.00 … za późno pani przyszła. – rzekł drugi.
- Zapłaciłam ze te bilety majątek – gniew we mnie rósł – macie mnie wpuścić!
- Ale.. – zaczął jeden, lecz ja mu przerwałam.
- Żądam, żebyście mnie wpuścili! Chcę wejść! – zaczęłam krzyczeć.
Jeszcze chwila, gdyby nie szmer za mną, rzuciłabym się na tych mięśniaków.
Odwróciłam się i poczułam, że zaraz zemdleję.  Przez tłum przeciskał się zielonooki brunet, od razu go rozpoznałam – to był HARRY Z 1D! Poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła.
- Pit, ona jest ze mną – rzucił do mięśniaka, który od razu się odsunął – chodź…
Chłopak z uśmiechem złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Dopiero po chwili zrozumiałam co się dzieje wokół mnie – Hazza właśnie trzyma mnie za rękę.
- Cco… - mamrotałam oniemiała
Podeszłam z nim pod samą scenę. Brunet uśmiechnął się tajemniczo i zniknął w tłumie. Teraz zorientowałam się, jak głupio wyglądam. Rozchylone wargi i wytrzeszczone oczy. Potrząsnęłam głową i poprawiłam włosy, starając się zachowywać naturalnie. W głębi tryskałam szczęściem i zaskoczeniem.
*Oczami Harry’ego*
Wyszliśmy z chłopakami na scenę. Dziewczyny piszczały i wiwatowały, zaczęliśmy koncert. Jednak cały czas byłem jakiś rozkojarzony. Moje oczy cały czas szukały w tłumie tej pięknej błękitnookiej. W końcu ją znalazłem, stała pod samą sceną. Bawiła się jak wszystkie dziewczyny, jednak wyglądała na troszkę zamyśloną .
- Harry! – poczułem mocne uderzenie w ramię i wróciłem do rzeczywistości – Wchodzisz teraz! – Liam mamrotał zdenerwowany. Koncert nadal trwał, starałem się już nie nawalić. Ostatnia piosenka, pożegnaliśmy publiczność  i zeszliśmy ze sceny.
- Harry, co jest? – spytał Louis, gdy wchodziliśmy do garderoby.
- A nic… tak jakoś… - powiedziałem rozkojarzony
- Przecież widzę… o co chodzi? – brnął dalej
- Myślę o takiej jednej… - powiedziałem zrezygnowany
- Harry, przecież ty masz dziewczynę … - wtrącił się Zayn z głupim uśmieszkiem
- I co z tego… - westchnąłem
- Wszystkie leciały na ciebie, teraz ty lecisz na wszystkie – zachichotał głupkowato
- Zamknij się Zayn – syknąłem zirytowany – to moja sprawa, okej?
Wszyscy popatrzyli na mnie urażeni.
- Tak, obraźcie się – burknąłem i wyszedłem na zewnątrz. Mała uliczka oświetlona była lampami , gwiazdy migotały. Usiadłem na ławce i przywołałem jeszcze raz wspomnienie pięknej blondynki…

*Oczami [T.I.]*
Wyszłam z koncertu cała uhahana. Nuciłam ostatnią piosenkę, idąc w jej rytm. Nadal przypominałam sobie tą chwilę jak ze snu i dotyk Harry’ego.  Nie mogę uwierzyć, że spotkało mnie coś takiego. Weszłam w małą uliczkę i podążałam wzdłuż rzędu ławeczek pod latarniami, do miejsca, gdzie zaparkowałam mój samochód. W oddali zauważyłam ludzką sylwetkę na ławce. Przestraszyłam się trochę, w końcu pora późna, alejka na jakimś zadupiu..
Przyśpieszyłam kroku i spojrzałam na chłopaka. Twarz schowaną miał w dłoniach. Mimo to, od razu go poznałam.
- Czy to przypadek, że już drugi raz cię spotkałam? – powiedziałam cicho i usiadłam na ławce obok niego.
Podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami, w których odbijało się żółte światło latarnii.
- To ty… - wydawał się być szcześliwy.
- We własnej osobie – uśmiechnęłam się z rozbawieniem.

*Oczami Harry’ego*
Spełniło się moje pragnienie, by jeszcze raz ją spotkać. Spojrzałem w jej oczy.
- Nawet… Nie wiem jak masz na imię… - po chwili zorientowałem się, że to była najgłupsza rzecz, jaką dziś powiedziałem.
- [T.I.] – odparła, nadal się uśmiechając
- To… ehm.. miło mi – odwzajemniłem nieporadnie uśmiech
Wtem zadzwonił jej telefon. Akurat teraz…
- Przepraszam.. – wyjęła telefon – Hej… Już wracam… Za godzinę… Dobrze… Pa, na razie.
- Ekhm… - odchrząknąłem
- Jeszcze raz bardzo przepraszam – powiedziała, wrzucając komórkę do torby – muszę iść…
- Spotkamy się jeszcze? – pośpieszyłem z pytaniem
- Ale…
- Jutro o dwudziestej. Przyjadę po ciebie – nie dałem jej skończyć.
- Mieszkam daleko… - westchnęła
- Nic nie szkodzi – zapewniłem szybko – podaj mi tylko adres.
- No… dobra – zgodziła się niepewnie – Wallow Street 18.
- Londyn? – upewniłem się
- Właściwie obrzeża … - uśmiechnęła się nieśmiało
- Dobrze, to do jutra – ująłem jej dłoń i ucałowałem. Zarumieniła się.
- Do jutra – odparła cicho i szybko znikła w mroku uliczk

niedziela, 6 kwietnia 2014

Post powitalny :)

*wyświetlono : 20.20 *
Ohayo wam!
Tak więc na początek, mam nadzieję, że Madzia się nie wkurzy, bo jakby nie patrzeć troszkę się wprosiłam i nie dostałam pozwolenia na dodanie postu... Ale do rzeczy.
Przyszłam sobie tutaj, bo lubię pisać opowiadania i imaginy, właściwie o wszystkim. Czasami rozpiera mnie wena, a czasem mam takiego lenia, że nie chce mi się ruszyć tyłka, żeby cokolwiek napisać przez dwa tygodnie. Dzisiaj mam niestety to drugie, ale może coś uda mi się naskrobać, że tak to nazwę.
No to może coś o mnie?
Jestem Misia i mam 14 lat
Mam Downa, ADHD, AIDS i wszystkie inne możliwe choroby :/
Czasami dostaję kurwicy, strzeż się! C:
Tak, tak, chodzę z Madzią do gimnazjum (ściślej do klasy) :)
Kocham sobie koniki i kitałki ^^
No i oczywiście...
Kocham Tomusia <33333
(Wtajemniczeni wiedzą o co chodzi ;> )

Kluski kochane, mam nadzieję, że przypadnę wam do gustu, albo będę chociaż znośna c;
Bo ja nie lubię, jak ktoś mnie nie lubi... :<
A podpisywać się będę ...
~Kremik :3